-Po prostu nie podoba mi się, że nic tam o mnie nie ma! Jaki ja mam w tym wszystkim udział?!
-Czego ty chcesz?! Mam wsadzić cię w to opowiadanie?! To tylko głupia historia! Uspokój się i mi pomóż! Zachowujesz się jak dziecko!
-Tak! Wsadź mnie w to opowiadanie.-Usiadła usatysfakcjonowana.
Założyła nogę na nogę i czekała na moją reakcję z uśmiechem. Był to pierwszy wykaz emocji od ośmiu dni. Westchnęłam wiedząc, że nie mam wyboru.
-Dobra-usiadłam zrezygnowana na krześle przed laptopem i zaczęłam pisać.-Ale nie przyjmuję reklamacji-posłałam jej parszywy uśmiech i odwróciłam się do niej plecami.
Przemierzałam korytarze, wsłuchując się w echo własnych kroków. Od piętnastu lat nic się tutaj nie zmieniło. Te same zimne ściany z kamienia, miejscami były wyszczerbione. Woda spływała leniwie i lądowała na zimnej posadce. Świece powoli dogasały, sycząc głośno. Brudne okna, rzadko występujące, z pewnością nie były chlubą królestwa Thermusa. Szłam jednak zadowolona. Nie dlatego, że otoczona byłam tym całym syfem, ale dlatego, że szłam właśnie do przyjaciela, który w końcu postanowił się przeciwstawić. Weszłam do, niepilnowanej przez nikogo, sali.
-Witaj, przyjacielu! Widzę, że tęskniłeś!-krzyknęłam od progu.
Siedział tam, gdzie zawsze. Nic się nie zmienił. Nie przybyła mu żadna zmarszczka, żaden srebrny włos nie zbielał, nawet broń została niezmieniona. Jego zmęczone oczy rozbudziły się i z niedowierzaniem śledziły moją wędrówkę. Jednak nie on jeden. U jego stóp siedziały niezwykle młode osoby. Najstarsza, jak się później dowiedziałam, miała piętnaście lat. Wyglądała jednak na wiele więcej. Była też najgroźniejsza z całej gromadki. Druga dziewczynka miała może dziesięć lat i lubowała się w różowych sukniach. Kolejna dziewczynka siedziała odsunięta delikatnie na bok. Nie oderwała wzroku od książki, którą pochłaniała w szybkim tempie. Jedynie jeden chłopiec siedział w tej gromadzie dzieci. Był drugi od początku w kwestii wieku. Biła od niego duma i pycha. Kiedyś Thermus też otoczony był właśnie taką energią. Gdy dotarło do niego to, co widzi, zerwał się nagle.
-Jaki czort cię tutaj przywiał?-Ruszył w moją stronę i objął mnie. Jego niedźwiedzi uścisk był przyjemną odmianą, dlatego bez marudzenia zniosłam jego zabieg. Ze śmiechem oderwałam się od niego.
-Thalio, powiedz Mary, żeby przygotowała kolację.-Krzyknął do najstarszej dziewczyny nie odwracając się ode mnie.
***
-Słyszałem, że Celina Cię zamknęła na jakimś odludziu.-Przełknął kęs, który przeżuwał od dłuższego czasu.
Przytaknęłam, bez słowa i wypiłam całą zawartość kielicha.
-Jak się uwolniłaś?-Sięgnął po kolejny kawałek mięsa.
-Sama mnie uwolniła. Chciała zawrzeć sojusz.
Thermus wybuchnął śmiechem, plując przed siebie mięsem. Jego żona rzuciła mu spojrzenie, które było mieszanką obrzydzenia i odrazy. Ona, jak i cała jego rodzina, nie przyjęły mnie ciepło. Niektórzy, jak Thalia, rzucali mi wrogie spojrzenia, a inni po prostu udawali, że mnie tutaj nie ma.
-Z wiekiem stała się coraz głupsza.-Skomentował i wzniósł toast za mój powrót.
-Z wiekiem stała się coraz głupsza.-Skomentował i wzniósł toast za mój powrót.
-Słyszałam, że dołączył do ciebie Octicens, gratuluję-skłoniłam głowę w geście szacunku.
-Dziękuję, mam zamiar jechać na Orientalem, ale jeszcze mam czas.
-Wątpię, Celina jest na bieżąco. Wie, że szukasz sojuszników i chce cię wyprzedzić.
-Cholerna baba!-Uderzył pięścią w stół rozlewając wino. Jego żona podskoczyła wystraszona. Widziałam jak prowadziła wewnętrzną walkę. Chciała odejść ode mnie i swego męża, ale wtedy to ona byłaby na celowniku. Została zbawiona przez przerażający hałas dochodzący z dworu. Zerwałam się wyciągając sztylet. Matka zabrała dzieci na koniec sali, a ja z Thermusem wyszliśmy ostrożnie na dwór. To co zobaczyliśmy przerastało nawet mnie.
Przerwałam pisanie. Przez chwilę zastanawiałam się, co dalej? Nie miałam pomysłu. Tylko jedno było pewne, mają zobaczyć Karmen i mnie, ale jak to zrobić? W jaki sposób ma się pojawić w innym świecie?
-No, na co czekasz?-Nie wytrzymała zbyt długo w ciszy. Przysunęła się bliżej i zerkała to na mnie, to na laptopa.
-Nie wiem jak mam nas wbić w to opowiadanie-przyznałam.
-Nas?-Parsknęła.
-Tak, czy to takie dziwne. Tam gdzie ty, tam i ja-spojrzałam na nią jak na idiotkę.
-Mam pomysł, pisz.-Zrobiłam jak kazała.
Na samym środku dziedzińca pojawiła się iskrząca, niebieska masa. Było to ogromne jajo mojej wielkości, jednak było dwa razy szersze ode mnie. Jego niebieska skorupa zaczęła powoli pękać. Tam gdzie maleńkie kawałki odpadały, pojawiało się oślepiające światło. Niewiele czasu jajo potrzebowało na zrzucenie skorupy. Światło wypełniło całą przestrzeń, każdy kąt. Nie było mowy o jakimkolwiek cieniu. zamknęłam oczy i odwróciłam się chcąc ochronić się przed ewentualnym wybuchem. Nic takiego nie było. Światło stopniowo przygasało, i gdy byłam już pewna, że nic mnie nie zaatakuje, że nic się nie stanie, odwróciłam się. W miejscu gdzie kilka sekund temu stało jajo, teraz stały dwie kobiety. Były jak ogień i woda. Jedna z nich ubrana w niewiele zasłaniający strój, druga w zaś miała na sobie suknię, która wyglądała jak plątanina materiału. Jego część była niezwykle podatna na wiatr, co wyglądało jak skrzydła. Miała odsłonięte tylko ramiona i nogi. Blondynka zaś zasłonięte miała tylko swoje części intymne i to przez skórzany strój. Zza jej pleców wystawały dwie rękojeści mieczy. W pasie miała przywiązanych kilka noży i sztyletów. Jej nieskazitelna skóra przywodziła na myśl jedwab. Jej niebieskie oczy hipnotyzowały każdego, kto na nią spojrzał. Druga natomiast miała czarne jak noc włosy, które rozwiewane były przez wiatr, którego na swojej skórze nie czułam. Jej zielone tęczówki ciskały pioruny, odstraszając każdego, nawet najmężniejszego i muszę przyznać, że ja również czułam budzące się uczucie strachu. Jej wydatne usta uchylone były zalotnie i kusząco. Obie postacie roztaczały wokół siebie dziwną aurę, która była mi obca. W końcu blondynka przemówiła.
-Witajcie, słyszałam, że potrzebujecie sojuszników.-Powiedziała z lekkim ukłonem.
-Kim jesteś ty i twoja towarzyszka?-przemówiłam i zrobiłam krok do przodu. Thermus stał tylko z otwartymi ustami i wpatrywał się gorącym wzrokiem w blondynkę.
-Jesteś niesamowita-zaśmiałam się szczerze.-Więc to ja mam być tą złą, a ty tą, za którą każdy się ugania?
-Nie wymagaj od siebie zbyt dużo.-Poklepała mnie po ramieniu i wróciła do pisania.
-Dziękuję, mam zamiar jechać na Orientalem, ale jeszcze mam czas.
-Wątpię, Celina jest na bieżąco. Wie, że szukasz sojuszników i chce cię wyprzedzić.
-Cholerna baba!-Uderzył pięścią w stół rozlewając wino. Jego żona podskoczyła wystraszona. Widziałam jak prowadziła wewnętrzną walkę. Chciała odejść ode mnie i swego męża, ale wtedy to ona byłaby na celowniku. Została zbawiona przez przerażający hałas dochodzący z dworu. Zerwałam się wyciągając sztylet. Matka zabrała dzieci na koniec sali, a ja z Thermusem wyszliśmy ostrożnie na dwór. To co zobaczyliśmy przerastało nawet mnie.
Przerwałam pisanie. Przez chwilę zastanawiałam się, co dalej? Nie miałam pomysłu. Tylko jedno było pewne, mają zobaczyć Karmen i mnie, ale jak to zrobić? W jaki sposób ma się pojawić w innym świecie?
-No, na co czekasz?-Nie wytrzymała zbyt długo w ciszy. Przysunęła się bliżej i zerkała to na mnie, to na laptopa.
-Nie wiem jak mam nas wbić w to opowiadanie-przyznałam.
-Nas?-Parsknęła.
-Tak, czy to takie dziwne. Tam gdzie ty, tam i ja-spojrzałam na nią jak na idiotkę.
-Mam pomysł, pisz.-Zrobiłam jak kazała.
Na samym środku dziedzińca pojawiła się iskrząca, niebieska masa. Było to ogromne jajo mojej wielkości, jednak było dwa razy szersze ode mnie. Jego niebieska skorupa zaczęła powoli pękać. Tam gdzie maleńkie kawałki odpadały, pojawiało się oślepiające światło. Niewiele czasu jajo potrzebowało na zrzucenie skorupy. Światło wypełniło całą przestrzeń, każdy kąt. Nie było mowy o jakimkolwiek cieniu. zamknęłam oczy i odwróciłam się chcąc ochronić się przed ewentualnym wybuchem. Nic takiego nie było. Światło stopniowo przygasało, i gdy byłam już pewna, że nic mnie nie zaatakuje, że nic się nie stanie, odwróciłam się. W miejscu gdzie kilka sekund temu stało jajo, teraz stały dwie kobiety. Były jak ogień i woda. Jedna z nich ubrana w niewiele zasłaniający strój, druga w zaś miała na sobie suknię, która wyglądała jak plątanina materiału. Jego część była niezwykle podatna na wiatr, co wyglądało jak skrzydła. Miała odsłonięte tylko ramiona i nogi. Blondynka zaś zasłonięte miała tylko swoje części intymne i to przez skórzany strój. Zza jej pleców wystawały dwie rękojeści mieczy. W pasie miała przywiązanych kilka noży i sztyletów. Jej nieskazitelna skóra przywodziła na myśl jedwab. Jej niebieskie oczy hipnotyzowały każdego, kto na nią spojrzał. Druga natomiast miała czarne jak noc włosy, które rozwiewane były przez wiatr, którego na swojej skórze nie czułam. Jej zielone tęczówki ciskały pioruny, odstraszając każdego, nawet najmężniejszego i muszę przyznać, że ja również czułam budzące się uczucie strachu. Jej wydatne usta uchylone były zalotnie i kusząco. Obie postacie roztaczały wokół siebie dziwną aurę, która była mi obca. W końcu blondynka przemówiła.
-Witajcie, słyszałam, że potrzebujecie sojuszników.-Powiedziała z lekkim ukłonem.
-Kim jesteś ty i twoja towarzyszka?-przemówiłam i zrobiłam krok do przodu. Thermus stał tylko z otwartymi ustami i wpatrywał się gorącym wzrokiem w blondynkę.
-Jesteś niesamowita-zaśmiałam się szczerze.-Więc to ja mam być tą złą, a ty tą, za którą każdy się ugania?
-Nie wymagaj od siebie zbyt dużo.-Poklepała mnie po ramieniu i wróciła do pisania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz